Przyzwolenie takie obejmować by miało rozpowszechnianie, dystrybuowanie, promowanie nagrań, płyt, kaset, koncertów, plakatów prasowych, wywiadów z nowymi gwiazdami w mass mediach itp., zaś potencjał i wściekłość młodych (tak domniemana, jak i faktyczna) miałyby być sterowane za pośrednictwem aktywnego przeżywania przez nich odgórnie promowanej subkultury.
Intencjonalne podprowadzanie młodych?
Pogląd ten zakłada więc, że władze intencjonalnie, świadomie i celowo „podprowadzały” młodzież w kierunku fascynacji rockiem, generując tym samym prawdopodobieństwo, że nowe pokolenia będą chętniej słuchać muzyki niż protestować na ulicach, konspirować i angażować się we wszelkie działania nielegalne.
Jestem skłonny uważać, że teoria ta próbuje nadawać znaczenie intencjonalne procesom i wydarzeniom w znacznej mierze chaotycznym czy przypadkowym, ale zlekceważyć jej nie sposób, bo jest konceptem potencjalnie logicznie wyjaśniającym i porządkującym zaskakujący fenomen społeczny. Bez wątpienia muzyka rockowa w Polsce została „uwolniona” w radiu i telewizji wraz z narastającym kryzysem początku lat osiemdziesiątych, przy czym po wprowadzeniu stanu wojennego nie tylko nie wyhamowano jej pędu, ale przeciwnie, przeżyła ona wkrótce rozkwit, w wyniku którego na kilka lat (do połowy dekady) usunęła w cień tzw. muzykę środka (rozrywkową piosenkę estradową). Słowem, polski rock zdominował wówczas media i sceny muzyczne w kraju.
Muzyka rockowa w Polsce została „uwolniona” w radiu i telewizji wraz z narastającym kryzysem początku lat osiemdziesiątych, przy czym po wprowadzeniu stanu wojennego nie tylko nie wyhamowano jej pędu, ale przeciwnie, przeżyła ona wkrótce rozkwit, w wyniku którego na kilka lat usunęła w cień tzw. muzykę środka (rozrywkową piosenkę estradową).
Teoria „wentyla bezpieczeństwa”, tłumacząca zjawisko boomu rockowego w kategoriach makro, ma jednak wciąż charakter hipotezy socjologiczno-politologicznej i nie została potwierdzona źródłami historycznymi, wskazującymi na planistyczną koncepcję i jej wdrożenie przez biurokrację komunistyczną. Należy założyć, że takie właśnie – instrumentalne – postrzeganie i traktowanie muzyki rockowej przez centralnych i prowincjonalnych decydentów PZPR bywało mechanizmem intuicyjnym i rodziło się spontanicznie. Zapewne też – co wynika z oczywistego faktu, że komuniści nie byli monolitem – wśród ludzi władzy, cenzorów, „nadzorców” kultury mieszało się kilka postaw i obok 1) lekceważenia zjawiska, dążono także do jego 2) ograniczenia, 3) politycznego wykorzystania, ale i 4) wspierania rozwoju muzyki rockowej (pozostaje oczywiście pytanie o intencje). Na przykład w 1987 r. osobista interwencja ministra ds. młodzieży Aleksandra Kwaśniewskiego wpłynęła na partyjnych decydentów w Jarocinie, którzy porzuciwszy wcześniejsze obiekcje, zdecydowali się na przeprowadzenie kolejnej edycji Festiwalu Muzyków Rockowych.
W praktyce władze szczebla centralnego rozrywkę młodzieżową traktowały nieco podobnie jak sport: organizowanie imprez masowych pozwalało publiczności wyładować emocje, ale i niosło ze sobą niebezpieczeństwo ulicznych rozrób, czasem o charakterze antypaństwowym.
Casus Jarocina
Do 1986 r. pomysły na kontrolę (zagospodarowanie) festiwalu jarocińskiego i jego oddziaływanie wychowawczo-ideowe rodziły się jedynie w lokalnej komórce partyjnej (Komitecie Miejsko-Gminnym w Jarocinie), a centrala warszawska nie narzucała żadnych rozwiązań, co najwyżej członkowie jarocińskiego komitetu partyjnego zabiegali o akceptację czy wsparcie Warszawy.
Należy założyć, że instrumentalne postrzeganie i traktowanie muzyki rockowej przez centralnych i prowincjonalnych decydentów PZPR bywało mechanizmem intuicyjnym i rodziło się spontanicznie.
Dopiero w 1986 r. Służba Bezpieczeństwa zaczęła traktować festiwal jako wydarzenie rangi wojewódzkiej i ogólnopolskiej, i wtedy też faktyczną odpowiedzialność za nadzór nad nim przejął Wydział III Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kaliszu. Wcześniej całą imprezę uważano za lokalną, a więc pozostającą w obszarze działania Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Jarocinie i tamtejszej komórki SB. W 1986 r. zaczęły powstawać pierwsze opracowania syntetyzujące wiedzę o wydarzeniach okołofestiwalowych.
O świadomym i kontrolowanym sterowaniu i wykorzystywaniu polskiego boomu rockowego przez władzę (rząd, kierownictwo partii, szefostwo tajnej policji – SB) można by mówić po spełnieniu dwóch warunków: istnienia centralnego, strukturalnego nadzoru i kontroli zjawiska (zajmującego się nim sformalizowanego zespołu osób z SB/PZPR) oraz istnienia centralnego, korygowanego na bieżąco planu (konceptu) działań – inaczej mówiąc: planu operacyjnego. O niczym takim nie wiadomo. Wręcz przeciwnie. Partyjno-rządowe dokumenty (otrzymywał je m.in. Wojciech Jaruzelski) potwierdzają, że Festiwal Muzyków Rockowych służył za miejsce obserwacji – przede wszystkim – subkultur, ale zarazem ukazują nieprzystawalność mentalną i organizacyjną rządzących do wyzwań, które sami przed sobą stawiali. Bo o czym innym, jeśli nie o nieadekwatności działania komunistów może świadczyć ich troska o zapewnienie festiwalowi rockowemu imprez towarzyszących „o charakterze ideowo-wychowawczym”, które „zagospodarują” czas młodym. Czy decydenci, którzy w ten sposób próbowali kontrolować jedyny w Europie Środkowo-Wschodniej festiwal muzyki offside’owej, byliby w stanie sterować – przy tak domorosłym pojęciu o zagadnieniu – całym polskim boomem rockowym i świadomie czynić z niego metodę kanalizowania wściekłości młodzieży przeciwko sobie?
Manipulacja czy rozkwit kultury?
Dysponujemy natomiast przesłankami skłaniającymi do zastanowienia się, czy na przykład wydawanie zezwoleń na cykliczne koncerty muzyki alternatywnej, gromadzące od paruset osób do niekiedy nawet kilkutysięcznych tłumów, było działaniem intencjonalnie skupiającym młodzież, rozładowującym jej negatywne emocje, czy był to przede wszystkim przejaw rozkwitu kultury studenckiej i niezależnej, a zarazem przykład umiejętności osób organizujących te imprezy.
O świadomym sterowaniu polskim boomem rockowym i wykorzystywaniu go przez władzę można by mówić po spełnieniu dwóch warunków:
1) istnienia centralnego, strukturalnego nadzoru i kontroli zjawiska oraz
2) istnienia centralnego, korygowanego na bieżąco planu (konceptu) działań – inaczej mówiąc: planu operacyjnego. O niczym takim nie wiadomo.
Tu odpowiedzi niestety również nie znamy. Można założyć, że w rzeczywistości zachodził proces odwrotny do postulowanego w teorii tzw. wentyla. To muzyka rockowa podmywała murszejący system polityczny. Ale czy w ostatecznym rozrachunku popularność tej formy kultury niższej służyła obronie czy przeciwnie, przyśpieszała rozkład pezetpeerowskiego status quo, też pozostaje sprawą nierozstrzygalną.
Nie można naukowo dowieść, że bez boomu rockowego młodzież szybciej, częściej i zapalczywiej angażowałaby się w podziemie polityczne. Prawdopodobnie polityczne skutki tego zjawiska były obosieczne, ze wskazaniem na popularyzowanie postaw buntowniczych i antykomunistycznych. Boom rockowy okazał się być zdecentralizowanym nurtem sztuki popularnej. Zespoły powstawały w niemal każdym zakątku kraju i tam też dawały pierwsze występy na deskach prowincjonalnych, najczęściej fatalnie wyposażonych domów kultury. W ich tekstach wybrzmiewała plebejskość twórców i wykonawców, to było nowe i niewymuszone, a w konsekwencji nośne i autentyczne. O popularność rocka było tym łatwiej, że w strefie kultury masowej nie miał dużej konkurencji (siermiężno-reżimową telewizję, dyskoteki, kina z bardzo skąpym repertuarem rozrywkowym). I jeszcze jedno. Muzyka wpływała na mentalność młodych ludzi, przede wszystkim tych z głębokiej prowincji. Zaczynali poszerzać zainteresowania – czytali, słuchali nagrań. Wyjeżdżając na festiwal jarociński stykali się z nieznanym konglomeratem poglądów, idei, zachowań pozamuzycznych, ale i nowych odmian muzyki rockowej. Wracali do domów inni, mieli za sobą doświadczenie wolności, nawet jeśli rozumianej opacznie, to i tak ich radykalizm w konfrontacji z codzienną szarzyzną raczej wzrastał niż stygł.
***
Tak więc pomimo reżimowego patronatu i nadzoru nad polskim rockiem (nadbudowy), zaplecze ideowe, potencjał „edukacyjny” i postawa różnorodnych środowisk partycypujących w powstałej kulturze (baza) wykluczały możliwość długotrwałego wykorzystywania zjawiska jako instrumentu propagandy komunistycznej – w warunkach PRL-u rock zawsze okazywał się enklawą i tratwą dla zachowań, wartości, antywartości i poglądów pozostających w kontrze do ideologii i praktyki działania PZPR (wolność, anarchia, niesubordynacja, niedojrzałość, bunt, sprzeciw, kontrkultura, kontrestetyka, hedonizm, zabawa, używki, seksualizacja itp.). Parafrazując nieco spostrzeżenie Lecha Janerki, polski rock przede wszystkim „pompował” ludziom wraże treści do mózgów.